ladyeve |
Wysłany: Sob 16:58, 27 Maj 2006 Temat postu: WITKACY |
|
W "Narkotykach - Niemytych Duszach" [Witkiewicz] napisał: "Jest w człowieku pewne nienasycenie istnieniem samym, nienasycenie pierwotne, wiązane z samym faktem koniecznym istnienia osobowości, które nazywam metafizycznym i które, o ile nie jest zabite nasyceniem nadmiernym uczuć życiowych, pracą, wykonywaniem władzy twórczością itp. może być złagodzone jedynie przy pomocy narkotyku." Więc ja się czuję nienasycony. Czuję, że żyję byle jak i boję się, że zapomnę, o co mi chodziło. Jak o tym myślę to od razu chce mi się palić. A im więcej palę, tym czuję się gorzej. "O prawdziwym skupieniu się mowy być nie może - praca odbywa się gorączkowo jest pracą pozorną a nie efektywną - znikotyzowany człowiek udaje się przed sobą, że pracuje oszukując bezczelnie siebie i innych zewnętrznym czysto "szastaniem się" i "krzątaniem" - w istocie daje fałszywy towar za zmarnowane bezpowrotnie dary Boże: czas i energię. Istotniej załatwi się to wszystko jutro, a każde jutro jest jeszcze gorsze. W ten sposób na marne idą wszelkie pomysły i projekty, unoszone ze śmierdzącym dymem w sferę niewykonalnego! A potem jeszcze długo w noc oglądam telewizję by nazajutrz obudzić się z głową jak kubeł pomyj, z niesmakiem w ustach i niesmakiem do życia, który da się jeszcze pokonać nową porcją śmierdzącej trucizny. Papieros przytępia zdenerwowanego współczesnego człowieka, powoli niszcząc w nim osobowość, ale nie rujnując w ten sposób, aby niezdolnym być do spełniania mechanicznych funkcji. Otumaniony I ogłupiały mechaniczną pracą musi szukać jeszcze mocniejszych rozrywek: wódka, głupie kino, głupi sport, głupia dyskoteka, gazeta codzienna - jedyny poważny wysiłek umysłowy. Nie poszanowanie dla siebie tkwi na dnie tego wszystkiego. "Palacz przyzwyczają się brać nienaturalne, bezpłodne podniecenie za stan twórczy, przestaje rozróżniać między istotą rzeczy a maską, traci wszelką zdolność wartościowania. Plugawe własne dowcipy bierze za najczystsze "espirit", ekstremalne spod ciemnej gwiazdy wymysły uważa za objawienie a dupowate ględzenia za ostatni wybłysk "autorstwa". Wymagania jego maleją i szuka tylko kupy durniów, wśród których mógłby jeszcze brelować swoim zaćmionym mózgiem a towarzystwo wyższej marki nudzi go i męczy. Wszelki umysłowy wysiłek i skupienie staje się prawdziwą torturą i gnuśny, gnijąca w śmierdzącym własnym stosie. Nikotynista śmieje się cynicznie z własnego upadku i myśli sobie: E, jakoś to będzie. Żyjemy tylko raz. Po co sobie czegoś odmawiać? I tak jest mało przyjemności." Mimo, że gdzieś na dnie duszy bełkoce w nim jeszcze, tajemny głos o innym lepszym życiu, które w sobie beznadziejnie zaprzepaszcza. Stara się nie słuchać tego głosu, nienawidzi tych, którzy budzą w nim, jakie takie wątpliwości". Jeszcze jedno, tytoń bezwzględnie odbiera odwagę i odporność na życie... A czyż pierwszym obowiązkiem mężczyzny nie jest poskromienie strachu?
Inne ciekawe rzeczy są razem z tym na stronie http://www.reporter.edu.pl/palenie/powiesc_dokumentalna/dzika_kaczka_cz_2 ale zaczyna się od wypowiedzi fanów papierosów. Całe szczęście mam już mózg wyprany z tych iluzji, które oni mają w swoich głowach i bardziej odpowiedni w moim przypadku jest ten cytat który tu zamieściłam. |
|